Tym razem opowiemy Wam o pewnej nowości wydawniczej, a mianowicie o Sklocie. Jest to seria książeczek, napisana przez Agnieszkę Gadzińską oraz zilustrowana przez Artura Nowickiego.
Główna bohaterka, o jakże nietypowym imieniu jest sześcioletnią dziewczynką, która z ciekawością poznaje świat, a przy tym przeżywa mnóstwo ciekawych przygód: próbuje kupić w sklepie kompleksy, podpisuje brata niezmywalnym flamastrem, żeby się nie zgubił, sprawdza uniwersalność sukienki swojej przyjaciółki oraz wiele wiele innych! :)
Dla dzieci to niezła okazja, by poznać 'trudne' słowa, a dla dorosłych, by świetnie się bawić:)
Miałam okazję wypytać autorkę o kilka rzeczy. Poznajcie Agnieszkę Gadzińską:)
Jak
'narodziła się' Sklota, główna bohaterka Twoich książek? Czy
był to jednorazowy impuls czy raczej dojrzewała długo w Twojej
głowie?
Sklota pojawiła się, kiedy moja
starsza córka, nazwała mnie jej imieniem- od razu mi się spodobało
i stwierdziłam, że warto coś z tym zrobić. Mała właśnie
stawiała pierwsze kroki w szkole i temat przeżyć sześciolatki w
nowym środowisku był mi bardzo bliski.
Czy jako
dziecko chciałaś zostać pisarką?
Oczywiście po drodze, było strasznie
dużo profesji Kimże n i e chciałam
być?! Nauczycielką, piosenkarką, weterynarzem… Chyba nigdy nie
powiedziałam sobie „chcę zostać pisarką”, nie uświadamiałam
sobie tego, ale od zawsze pisałam, pamiętniki, wiersze, książeczki
i… bardzo dużo czytałam. Miałam to szczęście, że przez jakiś
czas, biblioteka mieściła się w tym samym budynku, w którym
mieszkałam, więc, kiedy tylko miałam ochotę, pojawiałam się w
niej, po prostu w kapciach
Co
najchętniej czytałaś jako mała dziewczynka?
Jestem pokoleniem siermiężnych lat
70- tych i 80- tych, więc oczywiście nie miałam wówczas dostępu
do dzisiejszej przepięknie wydanej i ilustrowanej literatury
dziecięcej- jestem wychowana na baśniach. Uwielbiałam „Baśnie z
dalekich wysp i lądów”, Markowskiej i Milskiej- kompletnie
zaczytany egzemplarz, nadal stoi na półce moich dzieci. Pamiętam
cudowne wierszyki o Dorotce, Jana Sztaudyngera z uroczo ilustrowanej
książeczki: „Moja wnuczka”. Niestety, nie mam już jej w swoich
zbiorach. Lubiłam także serię „Poczytaj mi mamo”… Jednak
szczególne miejsce w moim sercu, ma moja ukochana do dziś książka,
obowiązkowa przed Bożym Narodzeniem, „Dziadek do orzechów”, z
ilustracjami Szancera.
Jak Twoje
córki odnoszą się do Skloty? Podsuwają Ci pomysły? :)
Moje córki to nieustające źródło
pomysłów! Często im mówię, że mając takie dzieci, nie mogę
nie pisać książek!:) Sklota jest trochę ich uosobieniem, a trochę
dobrą koleżanką- czasami pytają, co tam znowu wymyśliła, a
czasami podają pomysły do nowych rozdziałów. Obie mają swój
komplet książek z indywidualnymi dedykacjami i broń Boże, żeby
się pomylić!
Co jest
najtrudniejsze w pisaniu?
Znalezienie czasu
. Kiedy pracuje się zawodowo, jest się gospodynią domową, żoną
męża, który późno wraca z pracy, oraz mamą dwóch aktywnych
indywidualistek, czas staje się towarem wykradanym i deficytowym.
Dla mnie, problematyczne jest również panowanie nad słowotokiem
Muszę ograniczyć natłok pomysłów i zdań, żeby książki były
zrozumiane, przez małych czytelników.
Czy masz
swoje ulubione opowiadanie o Sklocie? Któreś specjalnie jest Ci
bliskie?
Bardzo lubię opowiadanie o kompleksach
z części pierwszej- pojawia się tam postać pana Cydzika, a to
postać z mojego dzieciństwa i bardzo miło mi się kojarzy-
właściwie, to pierwsze opowiadanie, jakie napisałam o Sklocie i
jej przyjaciołach.
Czy pojawi
się kolejna część przygód?
Nie wiem, czy mogę mówić o planach
wydawniczych, ponieważ czekam na ich sformalizowanie, ale chyba mogę
zdradzić tyle, że Sklota nie powiedziała jeszcze ostatniego słowa
Planujesz
może wprowadzić chłopięcy odpowiednik Skloty? :)
Ciekawy pomysł! Pytano mnie już o
Matyldę w roli głównej, ale o chłopca jeszcze nie .
Godne przemyślenia w przyszłości, choć w tej chwili pracuję nad
materiałem, w którym obie płcie, grają równorzędne role .
Co motywuje
Cię do tworzenia?
Myślę, że nareszcie odnalazłam to,
co chciałabym robić w życiu. Pisanie zapewnia wykorzystanie
wyobraźni i sfery emocjonalnej, która w codziennym życiu jest
spychana na dalszy plan, pozwala mi na spojrzenie na świat oczami
dziecka, a tym samym na lepsze zrozumienie dzieci swoich własnych i
tych, z którymi pracuję. Każde spotkanie autorskie, wybuchy
śmiechu, podczas czytania moich książek i to, że książki
prowokują do rozmowy, sprawia, że po prostu muszę pisać i koniec!
Czy trudno
jest pisać dla dzieci? To dość wymagający odbiorcy:)
Dzieci są bezlitosne- jeżeli uznają,
że coś nie jest zabawne, nie będą się bawić w grzecznościowe
uśmieszki, tak jak dorośli. Komentują bardzo prosto i konkretnie-
nie miałabym odwagi pokazać moich tekstów komukolwiek, gdyby nie
przeszły przez najsurowszą, czyli dziecięcą krytykę. Zabierając
się za pisanie, pomyślałam- napisz książkę, jaką sama
chciałabyś przeczytać swoim dzieciom i jednocześnie taką, która
zainteresowałaby cię, gdybyś znów miała 6 lat. I powstała
Sklota….
Co oprócz
pisania zajmuje Twój czas?
Przede wszystkim dużo czytam-
fantastyka, kryminał i literatura traktująca o mojej ulubionej
epoce- dwudziestoleciu międzywojennym. Kiedy tylko znajduję trochę
czasu, chętnie zajmuję się rękodziełem- decoupage, filcowanie,
kartki, biżuteria, a ostatnio eksperymentuję z utwardzaczem do
tkanin. Poza tym kocham góry, bo lubię się porządnie zmęczyć,
kiedy wyjeżdżam na wakacje ;)
I jest też coś dla Was!
Egzemplarz najnowszej części z przygodami Skloty ze specjalną dedykacją autorki dla Waszego malucha!
My już mamy:)
I pytanie od Agi: Co to jest apetyt? Zapytajcie dzieciaki, a jeśli są za małe, to napiszcie, jak Waszym zdaniem odpowiedziałyby na to pytanie:) Kto wie, może Wasza odpowiedź znajdzie się w książce? :) Na Wasze odpowiedzi czekamy do 20 listopada.
Świetne książki! Muszę bliżej im się przyjrzeć ;)
OdpowiedzUsuńA wg mojego 3,5latka apetyt to jest: takie coś, jak mam ochotę na czekoladę ;)
Super książki :-)
OdpowiedzUsuńNo to i my bierzemy udział w konkursie. Mój Piotruś 9-miesięczny nie umie mówić, ale po dzisiejszym incydencie, wiem co powie: apetyt jest wtedy kiedy mama chce mi dać zupkę a ja protestuję rękami i płaczę dopóki nie dostanę maminego mleczka ;-)
Martynka czterolatka stwierdziła: "Apetyt to jest wtedy gdy chcesz pyszny deser, herbatkę malinową, jogurcik owocowy albo tort z bitą śmietaną i malinkami". Czyli poszła w wersje owocową :)
OdpowiedzUsuńMój Filip jeszcze nie potrafi mówić tak wyraźnie, ale myślę, że gdyby potrafił było by to coś w styl: To wtedy gdy brzuszek dużo zjada i nie ma protestów przy stole :)
OdpowiedzUsuńTo i my bierzemy udział w konkursie:) Tosia (3, 5 roku) : "Apetyt jest większy jak się jest zdrowym, a mniejszy jak się jest chorym. Więcej się je, jak apetyt jest większy, a jak jest mniejszy to znaczy, że jest się chorym". I wszystko jasne:)
OdpowiedzUsuńNo to jutro pytam Igusia :)
OdpowiedzUsuńJanek na pytanie co to jest apetyt podwinął bluzkę pod samą szyję, obszernym gestem pogładził się kilka razy po brzuszku i powiedział, że to jak się baaaardzo chce jeść dużo różnych smakołyków
OdpowiedzUsuńna co tata, że jasne, ale wcale nie chodzi tylko o jedzenie, bo on na przykład ma zawsze apetyt na (wymowne spojrzenie na mamę).. przytulanie
aha! - Jane na to - a ja mam największy apetyt na zabawę!
No super, nie znałam i chętnie poznam, jeszcze nie dziś bo nie ten wiek ale zapamietam.
OdpowiedzUsuńPs wersja chłopieca mile widziana :)
pytasz o trudne sprawy znaczenie słowa apetyt, a dziecko na to "am-am am-am" i tym rozwala Cię na łopatki o.o :)
OdpowiedzUsuńNie znałam tych książek ale z wielką radością poznam Sklotę.
OdpowiedzUsuńGdy spytałam moją 22 miesięczną córeczkę o to co to jest apetyt, to z uśmiechem na ustach energicznie pogłaskała się po brzuszku i powiedziała: "Buuuuła, mniam mniam. Take dobreeeee, picha mamo!" Dzień bez buły dniem straconym:)
Pozdrawiamy serdecznie.
Galganek (16 miesięcy) odpowiada mi: Am Am! I prowadzi mnie do kuchni, pokazuje na lodówkę lub wyciąga garnek podaje mi i wskazuje na kuchenkę, czyli mama gotuj:))
OdpowiedzUsuń