5.06.2017

Nowości w biblioteczce, które zaskakują!

Niedawno na moim Instagramie pokazywałam Wam nowości od Wydawnictwa Babaryba. Mogliście zobaczyć, jak dzieciaki rzuciły się na książki i posłuchać o naszym pierwszym wrażeniu. Humiszaki entuzjastycznie przyjęły nowe pozycje w biblioteczce, a ja pełna byłam rezerwy, przyznaję bez bicia;-) Dlaczego? Już wyjaśniam.

1. MIASTONAUCI, autorstwa Tytusa Brzozowskiego, to książka z mnóstwem szczegółów, nie zawierająca tekstu. Dzięki temu, że jest duża i kartonowa, może przypaść do gustu już berbeciom w pieluchach :)


Gdy ją zobaczyłam, nie byłam do niej przekonana. Specyficzna kreska rysownika, budowle, dziwne postaci...to wszystko sprawiło, że pomyślałam o niej jako kolejnej z obrazkowych książek, która niczym się nie wyróżnia. I gdybym wtedy miała napisać recenzję, musiałabym ją z przykrością w tym miejscu skończyć. Co się jednak okazało? Że mam mądre dzieciaki! (tak, wiem, wszystkie mamy mądre :P) To one pokazały mi, jaki potencjał kryje się w tej książce!


Zaczęły śledzić postaci, szukać ich na kolejnych stronach. Odnajdywać piłki, balony i z zapałem wypatrywać kostek do gry. Starszak liczył je z wypiekami na twarzy, bo koniecznie chciał sprawdzić, czy są wszystkie. Odnalazł przy tym tabliczki z szyfrem i wciągnęliśmy się w zabawę!


Młodsza z kolei upodobała sobie porównywanie kolorów i co rusz słyszę 'Taki siam, zióty!". Z zaskoczeniem obserwuję, jak często po nią sięgają.




2. OCH! Książka pełna dźwięków Herve Tulleta to kolejna z nowości.


Zapewne znany Wam artysta, tym razem w dźwiękowej odsłonie. Czy jeszcze może nas czymś zaskoczyć? A i o wszem! To właśnie z pomocą tej książki z niewinnej kropki wyczarujecie dźwięki! Nawet się nie zorientujcie, kiedy będziecie czuć muzykę całym sobą. Swoją drogą, nie zdziwcie się, gdy postronni obserwatorzy będą na Was dziwnie patrzeć. Przy czytaniu tej pozycji (choć czytanie nie jest tu odpowiednim słowem) nie da się spokojnie i cicho siedzieć w miejscu, zapewniam Was! Jestem pod ogromnym wrażeniem kreatywności Tulleta i dzięki niemu kolejny raz przypominam sobie, że warto rozwijać własną i dziecięcą twórczość.








3. Czy polubisz moją breję? Mo Willems. No i co mam Wam powiedzieć? Że matka panikara już miała czarne wizje, jak to jej dzieci robią z zupy breję i na fali fascynacji obrzydliwościami non stop rozmawiają o babraniu się w paskudztwach. Tak, tak...tego się spodziewałam, gdy tylko zobaczyłam książkę.


Nic bardziej mylnego. Stan na dziś: dzieci nadal normalne, matka nie zwariowała ;-) A co więcej, nawet po 1578 przeczytaniu śmieszy tak samo. Za każdym razem. Całą rodzinę. Taka magia, o!


Książka na kształt komiksu, którego bohaterami są Leon i Malinka. Nie zawiera wiele tekstu, łatwa w odbiorze i okazała się inspirującą, jeśli chodzi o zabawy na zewnątrz, zobaczcie: breja w swej prawdziwej odsłonie! :)






Jak więc widzicie, dzieciaki same wiedzą, co ciekawe, a pierwsze wrażenie bywa mylące. Zachęcamy, byście sami sprawdzili, czy i Was zaskoczą!

16.05.2017

Jak powstał Dziennik Bliskości?

Jakiś czas temu Mira opisała, jak w jej głowie kiełkował pomysł o kreatywnym dzienniku. W pierwszej chwili, gdy zobaczyłam jej post na blogu, zamarłam: "Heloł! Jak to w Twojej głowie rodził się ten pomysł?! Przecież ja go wymyśliłam!" 
Kiedy jednak spokojnie sięgnęłam pamięcią wstecz, z niedowierzaniem uświadomiłam sobie, że i ona i ja mamy rację! Tak się to wszystko nam poukładało, że obie, własnymi torami myślowymi kreowałyśmy dziennik, a potem te nasze pomysły spotkały się w jednym punkcie i teraz ramię w ramię idą dalej :)

Jak to wyglądało z mojej strony?

Dawno, dawno temu... dokładniej 3 lata temu, kiedy Humiśka wywijała koziołki w moim rosnącym brzuchu, nagle dotarło do mnie, że "O raju! Jak ja będę w stanie dać miłość, uwagę i poświęcenie dwójce dzieci?!" Po krótkiej analizie postanowiłam, że dam Humkowi siebie na 100% zanim pojawi się siostra, żeby czuł, jak ważny jest dla mnie. Chciałam w ten sposób zbudować jeszcze silniejszą więź między nami, żeby później, mimo mojej dzielonej na dwa (w sumie na trzy, bo przecież Paskud też się jej domaga) uwagi, wiedział, że jestem tuż obok.
W ten sposób zrodził się Bliskopad. Na każdy dzień miesiąca wymyśliłam aktywność dla naszej dwójki: zabawę, zadanie czy wspólne chwile. I choć przecież spędzaliśmy ze sobą mnóstwo czasu, ten był wyjątkowy, bo tylko nasz.
Wiele nam dał: mnie poczucie, że jeśli tylko dam coś od siebie, wróci ze zdwojoną siłą. Synkowi zaś poczucie, że mam dla niego czas, że jestem blisko.
Kiedy dodatkowo wiele osób przyłączyło się do tej mojej małej akcji zrozumiałam, że to ma jeszcze większy sens.

Rok później akcja wystartowała na jeszcze większą skalę. Tym razem jeszcze więcej osób się do niej przyłączyło, a ja z radością obserwowałam, jaka wspaniała społeczność buduje się wokół tego pomysłu. I nastał moment, że chciałam więcej! Bo jeden miesiąc na bycie bliżej to przecież mało! Założyłam wtedy zeszyt i zaczęłam spisywać pomysły. Chciałam stworzyć książkę/kalendarz/dziennik z pomysłami na każdy dzień roku!
Kiedy po jakimś czasie, już wspólnie z Mirą przeobraziłyśmy Bliskopad w Bliskostwory, zeszyt poszedł w niepamięć... Skupiłyśmy się na kolejnych edycjach bliskostworowych wyzwań i namawianiu nowych rodziców do dbania o relacje ze swoimi dziećmi. 

Podczas jednej z naszych rozmów (internetowych, bo dzieli nas 200 kilometrów) od słowa do słowa zeszłyśmy na temat wydania książki i od razu zabrałyśmy się do pracy! Zapragnęłyśmy stworzyć książkę, która zapali rodziców do działania. Sprawi, że będą chcieli choć na chwilę, ale w pełni poświęcić swoją uwagę dzieciom. Książkę, która będzie towarzyszyła im w codzienności i stanie się pamiątką na lata. Chciałyśmy, by była to książka przede wszystkim dla nas, rodziców. Wiemy doskonale, że dni pędzą jeden za drugim, że non stop się spieszymy, że chwile nam umykają... Wiemy również doskonale, że każdy rodzic chce mieć dobre relacje z dzieckiem, chce dla niego jak najlepiej. Ta książka ma być towarzyszem i podpowiedzią na wspólne chwile, gdy czas ucieka.


Długą drogę przeszłyśmy, by stworzyć Dziennik Bliskości. Wiele serca i pracy w niego włożyłyśmy. Wiele rozmów, ustaleń, nawet różnicy zdań. Wiele nowych umiejętności i przede wszystkim naszą znajomość. Praca nad książką wiele nas nauczyła i uświadomiła co nieco. I za każdym razem, gdy mamy ochotę rzucić to w kąt, dostajemy od Was słowa wsparcia. Nawet nie wiecie, ile sił dodajecie nam Wy, czytelnicy. Każda Wasza wiadomość z podziękowaniem, z kibicowaniem, każde podanie w świat informacji o naszym dziele jest dla nas niezwykle cenna!

I choć zebrałyśmy ustaloną kwotę na wydanie książki, pragniemy dotrzeć do większej liczby rodzin. Dlaczego? Bo wierzymy, że skoro Dziennik Bliskości zdziałał już tyle dobra, to niech ono niesie się w świat! :)



Jeszcze przez 5 dni można zamówić książkę za pośrednictwem portalu wspieram.to, TUTAAAAAJ! Później ruszą prace drukarsko-wydawnicze i przez jakiś czas nie będzie dostępna.
To też okazja, by kupić ją w promocyjnej cenie z darmową wysyłką i wszelkimi bonusami, jakie przygotowałyśmy dla tych, którzy wspierają nasze dzieło.

Jeśli nie możecie zamówić książki, możecie wesprzeć nas choć złotówką lub wybrać inną nagrodę z przygotowanej puli.
I jeśli uważacie, że to ma sens, podajcie informację o Dzienniku Bliskości swoim znajomym.
Dziękujemy!





1.02.2017

Dziecko i okulary?

Jak przygotować dziecko do tego, że będzie nosić okulary?
Jak zaznajomić maluchy z tym, że kolega, koleżanka nosi?
Jak wytłumaczyć, dlaczego niektórzy potrzebują okularów?


Z pomocą przychodzi nowiutka pozycja wydawnictwa Prószyński i S-ka Kajtek, uważaj! Mały miłośnik książek zakłada okulary.



Główny bohater historii, szpak Kajtek uwielbia czytać książki i pewnego dnia odkrywa, że widzi niewyraźnie.


Dzięki książkom dowiaduje się, co w takiej sytuacji zrobić. Dostaje okulary, z czego inne szpaki się wyśmiewają. Jednak, gdy dzięki nim oraz swojej wiedzy udaje mu się uwolnić z tarapatów, patrzą na niego z podziwem i również pragną nosić okulary. 


Ta krótka opowieść skierowana dla dzieci od 4 roku życia, przypadnie do gustu również młodszym dzieciom (przetestowane!). Humek nawet zapowiedział, że koniecznie musi ją zanieść do przedszkola i pokazać swojej grupie :)
Książka okazała się znakomitą podstawą do naszej rozmowy właśnie o kłopotach ze wzrokiem. Wspólnie wymienialiśmy osoby, które noszą okulary.


A nawet tak się zdarzyło, że był ze mną na wizycie u okulisty.
A potem w domu urządziliśmy sobie mierzenie okularów:)



I zainspirowani Kajtkiem, poćwiczyliśmy wyobraźnię. Przygotowałam dla dzieci zagadkowe okulary, które nakładałam na obrazki. Ich zadaniem było wymyślić, co się na nich ukryło.




Czy któreś z Waszych dzieci nosi okulary? Jak to przyjęło? Jak sobie poradziło z tym faktem? Koniecznie napiszcie kilka słów, bo być może pomoże to innym rodzicom.

A jeśli uważacie, że ten post może się komuś przydać, podajcie go dalej :)

Huma

2.01.2017

7 pomysłów na proste recyklingowe zabawy

W dzisiejszym odcinku pokażemy Wam kilka prostych zabaw, do których potrzeba tylko kilku drobiazgów, które pewnie macie w domu. Zabawy przetestowane na dwu i czterolatku.

1. Korkowe stemplowanie. Potrzebujemy dowolnego kształtu wyciętego z papieru (u nas ryba), korek i farby (u nas sprawdzają się tempery w butelkach, bo są bardziej płynne niż zwykłe farby plakatowe).






2. Przemalowanie niekompletnych klocków. Takie biedne się pałętały po domu, to nadaliśmy im nowe życie. Użyliśmy farby tablicowej, dzięki czemu zyskały całkiem inne właściwości. Dzieciakom spodobało się pisanie po nich kredą, a mnie pomysł z układaniem historyjek na podstawie wylosowanych obrazków (wcześniej narysowanych na klockach).





3. Twister domowej roboty. Do wykonania planszy wykorzystaliśmy duży arkusz reklamowej folii. Na niej nakleiliśmy kolorowe koła, a całość zabezpieczyłam przeźroczystą taśmą klejącą. Kostkę zrobiliśmy z drewnianego klocka. I tak oto zyskaliśmy wciągającą grę, przy której poruszać można nie tylko szare komórki, ale również całe ciało :) Dodatkowe zastosowanie mają kolorowe pola, na których dzieciaki układają znalezione w domu przedmioty w odpowiadających im kolorach.





4. Kredki w wymarzonych kształtach. A dlaczego by nie? Zwykłe świecowe (woskowe) kredki oczyściliśmy z papierowych osłonek i połamane umieściliśmy w silikonowych foremkach.


Potem hyc! na kilka minut do piekarnika nagrzanego do temperatury 150 stopni. Gdy wystygną możemy się cieszyć całkiem nowymi kredkami :)




5. Pudełko odkryć: kartonik po butach, kilka słomek, makaron i druciki kreatywne. Efekt? świetna zabawa!





6. Toczenie kukurydzy :) Jakiś czas temu na fb już Wam pokazywałam nasze kolorowe kolby. Miał być z ich popcorn, ale okazał się niesmaczny, więc wykorzystaliśmy je w inny sposób. Farba poszła w ruch i powstały fantastyczne obrazy :)





7. Pudełka z zawartością. Zwykłe pojemniczki z apteki, a w nich drobne przedmioty, które akurat były pod ręką. Zamierzeniem było, że będą służyły za budulec wieży. Okazało się jednak, że równie ciekawe jest sprawdzanie, jakie wydają dźwięki. Polecam spróbować :)





A jak Wy wykorzystaliście zbędne materiały do zabawy? Podzielcie się pomysłami, by zainspirować innych :)
Jeśli spodobał Ci się wpis, to zostaw słówko albo podaj go dalej :) Dzięki temu wiem, że tam jesteś!

p.s. A kto z Was pamięta TEN wpis o zabawach z niczego? Jaki Humek malutki,och...

p.p.s. Temat idealnie wpasowuje się w projekt Tak sobie poznaję.

Huma